sobota, 19 lipca 2014

Oczywiste oczywistości Petera Pezzelliego

Wierzę, że wszystko, nawet najstraszniejsze i najboleśniejsze sprawy, zdarza się z jakiegoś powodu (...) uzasadnionego powodu. Czasami jedynie Bóg go zna i nie ujawnia go za wcześnie. Dopiero później,   cofniesz się o krok i przemyślisz całą sytuację, zaczniesz dostrzegać ten zamysł. - to wypowiedź jednego z bohaterów książki Petera Pezzelliego Villa Mirabella. Bardzo lubię, gdy na mojej drodze stają książki, dzięki którym mogę spojrzeć na siebie i swoje sprawy z pewnym dystansem czy refleksją, które pozytywnie mnie nastrajają, a czasem - jak ta - przekonują o słuszności tezy, która od dawna towarzyszy mi w życiu. Nie pamiętam już kiedy po raz pierwszy zdałam sobie sprawę, że coś, co mnie dotkliwie doświadczyło, zraniło, wywołało wiele łez, buntu, gniewu i nieprzespanych nocy nie zdarzyło się bez powodu. Kompletnie nie pamiętam, kiedy uświadomiłam to sobie pierwszy raz. Pamiętam jednak, że stało się to w momencie, gdy byłam już w zupełnie innym czasie i miejscu, niezbyt odległym od tej chwili, w której wydawało mi się, że runął mi głowę cały świat lub przynajmniej zawalił się boleśnie kawał gruntu spod nóg. W momencie, kiedy zadziało się coś świetnie, genialnie, szczęśliwie. Właśnie wtedy zyskałam i nadal zyskuję taki rodzaj perspektywy, która utwierdza mnie w przeświadczeniu, że musiało się tak zdarzyć nie po to, aby było mi źle, lecz po to, aby było mi znacznie lepiej. I choć początkowo czułam się najnieszczęśliwsza na świecie, widziałam sens i cel, konkretną, często namacalną korzyść dla mnie samej płynącą z tegoż zdarzenia czy doświadczenia. Teraz rzadko płaczę, często się wściekam, miewam wrażenie, że już nie pójdę do przodu... Jednak zawsze pamiętam, że nic nie dzieje się bez przyczyny tylko jeszcze nie wiem, po co i dlaczego ma być tak dla mnie dobrze, lepiej. Uwielbiam to uczucie. Za to uwielbiam tę książkę - przypomniała mi o istnieniu tej nieodwracalnej najprawdziwszej prawdy.
Główny bohater znajduje się w totalnej zapaści życiowej. Runęło mu dosłownie wszystko. Właściwie... nie wszystko, ale aby do tego dojrzeć potrzebował czasu spędzonego w rodzinnym Road Island w otoczeniu najbliższych mu osób. Jason odnajduje na nowo największe wartości, powstaje niczym feniks, aby odrodzić się jako ten sam, ale jednak ktoś inny.
Znalazłam  w powieści Pezzelliego jeszcze inną prawidłowość, która mi w życiu towarzyszy. Uczę się coraz nowych rzeczy, rozwijam nowe umiejętności, stale marzy mi się, aby nauczyć się, robić coś nowego, bo:
Dzięki uczeniu się nowych rzeczy człowiek ma ochotę wstać rano z łóżka (...)  to właśnie dzięki zdobywaniu nowych umiejętności poczujesz się znów jak dziecko. Nieważne, czego będziesz się uczył, ważne, że będziesz wysilał mózg w jakimś nowym kierunku.

Urlop lub po prostu weekend to dobry czas, aby sięgnąć po tę książkę. Czyta się ją szybko, z przyjemnością i  - choć nie jest wolna od banałów - dzięki niej można nie odkryć, lecz przypomnieć sobie o tym, co najważniejsze. Przeczytajcie ją do samego końca, do ostatniego słowa! I to okazuje się mieć tu ogromne znaczenie.

1 komentarz:

  1. Kasiu pięknie piszesz, bardzo mi podobają się Twoje przemyślenia, wnoszą w życie coś w rodzaju zatrzymania i zastanowienia się nad własnym życiem :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń